na niczym nie potrafił się skupić, mrużył oczy i miał taki tępy wyraz twarzy. Na początku córka przychodziła po niego i starała się go wyciągnąć, to stad, to z jakiejś innej kawiarni albo baru, i ja go prosiłam, żeby poszedł do żony, żeby coś ze sobą zrobił, ale nic nie pomagało. Potem przestał tu przychodzić i upijał się gdzie indziej, bo ja już nie mogłam tego znieść, czułam się winna, tak to już jest z pijakami, że wszyscy naokoło czują się winni, tylko nie oni. Wyrzuciłam go kiedyś, zresztą goście byli niezadowoleni, bo siedział tu od rana i po południu był