Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 04
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2000
lat. Chociaż wcale się na tyle nie czuję, to biologiczny zegar tyka i tyka. Pomimo "kochania garów", uprawiania oranżerii gdzie się da, oddanego psa, dziergania na drutach, karmnika ze słoninką i sikorkami, czułam się samotna i nikomu niepotrzebna. Dorosłe dzieci, godzinami pracujący mąż. Wzięłam więc sprawy w swoje ręce i pomimo oporu rodziny oraz znajomych zaczęłam szukać pracy dla chleba (mam 400 zł renty), ale przede wszystkim dla siebie samej. Nie było to łatwe. A ja na gwałt potrzebowałam kontaktu z ludźmi. Udowodnienia sobie i innym, że jeszcze coś potrafię, że mogę być potrzebna i najważniejsze, że będę lubiła to, co
lat. Chociaż wcale się na tyle nie czuję, to biologiczny zegar tyka i tyka. Pomimo "kochania garów", uprawiania oranżerii gdzie się da, oddanego psa, dziergania na drutach, karmnika ze słoninką i sikorkami, czułam się samotna i nikomu niepotrzebna. Dorosłe dzieci, godzinami pracujący mąż. Wzięłam więc sprawy w swoje ręce i pomimo oporu rodziny oraz znajomych zaczęłam szukać pracy dla chleba (mam 400 zł renty), ale przede wszystkim dla siebie samej. Nie było to łatwe. A ja na gwałt potrzebowałam kontaktu z ludźmi. Udowodnienia sobie i innym, że jeszcze coś potrafię, że mogę być potrzebna i najważniejsze, że będę lubiła to, co
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego