jedząc śniadanie, słuchali rad Józefa. Objaśniał,<br>którędy mają pójść, gdzie i jak należy przekraczać granicę.<br> Po godzinie byli już w odległości dwóch kilometrów od<br>Zwardonia. Zaszyci w leśnym gąszczu, słuchali ostatnich<br>wskazówek kolegi.<br> - No, szczęśliwej drogi, chłopaki - wyszeptał Józef.<br> - Do widzenia - równie cicho powiedział Jan Wojciuch.<br>- Dziękujemy ci serdecznie za pomoc. Do zobaczenia po<br>wojnie!<br> Uścisnąwszy sobie w milczeniu dłonie, rozstali się. Józef<br>wrócił do domu, a dwaj przyjaciele skradali się ostrożnie<br>w chaszczach, pilnie raz po raz nasłuchując, czy nie ma<br>w pobliżu strażników. Tak doszli do szerokiego pasa granicznego,<br>pozbawionego drzew. Szybko pokonali to najbardziej<br>niebezpieczne miejsce. Na szczęście