i wielkiego rozpaczliwego szlochu. Ten niepokój zaczął się im udzielać.<br>- Co za dziwna demonstracja? - dopytywała się Margit. - Skąd się wzięły te kobiety? Patrz, one tańczą...<br>Tłum zebrany na placu drgał, dudniła sucha ziemia, w zachodzącym słońcu wstawał lekki pył, wzbijał czerwonym obłokiem. Odezwały się flety i trzystrunne gęśle, jak koty pomrukiwały bębenki i ćwierkał brzęk dzwonków. Przed nimi dreptali w miejscu mężczyźni półnadzy, starzy, siwi i zupełnie młodzi, dęli w piszczałki, drewnianymi palcami, podobnymi do nie dopalonych korzeni, postukiwali, drapali, gładzili skórę bębnów, które gadały basem. Istvan wzdrygnął się, nagle dostrzegł zapadłe powieki, puste oczodoły albo oczy otwarte szeroko, prosto w