zaczynał się "podworzec" - zarzynanie drobiu, obieranie śledzi, patroszenie zajęcy, przy tym kiszona kapusta, ziemniaki, lód, jarzyny i mleko. Cały ściek powalany był parującą krwią i pierzem. Parobek zarzynający drób dowcipkował z dziewczętami, które przez okno umywalni przyglądały się jego robocie. W kącie stała beka z różowo-mleczną mieszaniną niedojadków i pomyj - śmierdziało to na całe podwórze, a już najbardziej, gdy wybierano wiadrami i wlewano do beczek na wozie - podczas parnych dni smród zalatywał aż na korytarz kuchenny.<br>Za to przyjemnie było o godzinie pierwszej po północy, kiedy ruch się kończył, a parobcy i dziewczęta robili porządki i szli z garnuszkami po