większość zresztą mówiła do niej per "mamo". Były wśród tego grona i dziewczyny, w których się podkochiwałem, ale zazwyczaj przelotnie i, by tak rzec, z niewielkim zapałem. Po Ani, która w ogóle nie chodziła do naszej szkoły, trafiła się taka Hania, także z innej szkoły, z którą romans rozwijałby się pomyślnie i nader erotycznie, gdyby nie to, że na erotykę oboje byliśmy zdecydowanie za mali, choć próbowaliśmy tego i nowego: mój ulubiony wróg Wojtek dowiedziawszy się o pierwszej mojej randce "na chacie" z Hanią, instruował mnie szczegółowo, co i jak robić z własnymi rękami i jej sferami erogennymi, choć naturalnie nie