intonuje ktoś popularną strofkę.<br>My starzy, my starzy,<br>nam z bimbrem jest do twarzy.<br>- głos Zygmunta, ochrypły i niski, nakrywa tamten tenorek jakąś bolesną kpiną.<br>- My starzy... - powtarza szeptem najtrzeźwiejszy Jerzy i otrząsa się na widok wychudłych, wymęczonych twarzy. "Przecież mamy dwadzieścia, no, dwadzieścia kilka albo i mniej niż dwadzieścia..." - poprawia się patrząc, jak Niteczka. ukradkiem niesie skrzydełko gołębia Kolumbowi. Plącząc się między krzesłami, potykając o nosze dociera wreszcie do miejsca. Kolumb, oparty o kolano Jerzego, opowiada mu coś prędko, co chwilę odpoczywając jak po ciężkim wysiłku. Osłabionego, bez krwi, zmogło tych parę kieliszków. Na widok Niteczki milknie, jakby się bał