Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
wprawiało mnie podówczas w podziw. Nie opodal naszego domu ulicą Funduklejewską przejeżdżały tramwaje elektryczne, z dawnego nawyku wciąż jeszcze nazywane "konką". W mieszkaniu mieliśmy oświetlenie elektryczne, a prymitywne węglowe szesnastoświecówki zdawały się jaśnieć jak słońce. Matka narzekała, że zbyt mocne światło przyprawia ją o ból głowy i że może nam popsuć wzrok. Jedynie w salonie były żarówki dwudziestopięcioświecowe. Zapalało się je, gdy przychodzili goście.

Mieszkaliśmy w oficynie i całe moje życie koncentrowało się na dość rozległym podwórzu. Krysia chodziła już w tym czasie do gimnazjum i miała koleżanki, które traktowały mnie z góry i nazywały śmiesznym brzdącem.

Wolałem więc rówieśników z
wprawiało mnie podówczas w podziw. Nie opodal naszego domu ulicą Funduklejewską przejeżdżały tramwaje elektryczne, z dawnego nawyku wciąż jeszcze nazywane "konką". W mieszkaniu mieliśmy oświetlenie elektryczne, a prymitywne węglowe szesnastoświecówki zdawały się jaśnieć jak słońce. Matka narzekała, że zbyt mocne światło przyprawia ją o ból głowy i że może nam popsuć wzrok. Jedynie w salonie były żarówki dwudziestopięcioświecowe. Zapalało się je, gdy przychodzili goście.<br><br>Mieszkaliśmy w oficynie i całe moje życie koncentrowało się na dość rozległym podwórzu. Krysia chodziła już w tym czasie do gimnazjum i miała koleżanki, które traktowały mnie z góry i nazywały śmiesznym brzdącem.<br><br>Wolałem więc rówieśników z
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego