Król powiada przy deserze:<br>"Starościno, chęć mnie bierze<br>Być tu dziś za dziewosłęba.<br>Spójrz na Rocha. Co za gęba!<br>Tęgi w barach, cienki w pasie,<br>Dla twej młodszej córki zda się.<br>Melchior wąs ma jak u Turka,<br>Niechaj średnia twoja córka<br>Idzie w jasyr do Melchiora,<br>Do zamęścia już jej pora.<br>A Faustyn, chłop jak świeca,<br>Do najstarszej się zaleca.<br>Jeśli panna się postara,<br>Będzie z nich dobrana para."<br><br>Zbladł Starosta. Starościna,<br>Już pąsowa od węgrzyna,<br>Po tych słowach cała sina<br>Załamała ręce z bólu:<br>"Najjaśniejszy Panie, Królu,<br>Moje córki to szlachcianki,<br>To ślicznotki z morskiej pianki,<br>Mają wziąć je zwykli