przystosowaniem się do pielgrzymkowych warunków?</><br><who5>Na początku to bywa trudne. Najpierw pewien szok językowy i kulturowy, polski prymityw, wielkie zmęczenie, poczucie zagubienia. Dotyczy to zwłaszcza pielgrzymów z Zachodu, przyzwyczajonych do bezbłędnej organizacji i wygody. A tu przeskok w inny świat. Na pielgrzymce mało się je i mało śpi, chodzi na poranionych nogach. Niektóre polskie grupy kochają bezustanny "program" tzn. mówienie, granie i śpiewanie bez przerwy. A oni proszą o ciszę, o możliwość skupienia. Tu jestem całkowicie po ich stronie. Wydaje im się także, że organizacja jest do niczego, że to wszystko zaraz się rozprzęgnie. Trzeba pewnego czasu, aby się przekonać, że