się za murem, z dala podzwaniały rowery, zbliżała się pora wyrojenia z pracy, godzina, kiedy szosą spływały gromady cyklistów, obejmujących się ramionami, leniwie depczących pedały.<br>- Czy mam usługiwać przy stole?<br>- Tak. Tylko umyj ręce, bo opierałeś je o ziemię - rozkazał i poszedł do swojego pokoju po Margit, która witała go porozumiewawczym opuszczeniem powiek i rozchyleniem warg, nad którymi jak jastrząb się ważył.<br>- Chodź, czeka na ciebie "filiżanka bardzo aromatycznej herbaty''... - zapraszał przedrzeźniając pochwały kucharza. - Możesz nawet jej smak zepsuć łyżeczką świeżej śmietanki.<br>- Nie burz sobie programu dnia moim nie zapowiedzianym przyjazdem - prosiła chrupiąc grzankę, na której topiło się masło pod pomarańczowym