ratownika, wśród płomieni. Z narażeniem życia wynosił z ognia książki, meble, zastawę z szafirowego szkła... Pożar bowiem, który ogarniał Grodno, podsycany porywistym wiatrem, dotarł przez ogród, przez szpalery topoli do domu pisarki.<br><br>Nahorski zorganizował wtedy szybko gromadkę uczciwych chłopów, chroniąc przed grabieżą i żywiołem nie tylko obrazy, ale i odzież, pościel. Nie bacząc, iż ściany płonącego domu mogą w każdej chwili zawalić się, cztery razy wracał po cenne dla Elizy pamiątki z rodzinnego domu. W powrotnej ucieczce od ognia "rozwiązywały się prześcieradła, książki sypały się na bruk deszczem, pod nogi tłumów, które je deptały". Pisarka najmocniej bolała nad utratą notat i