rozkopywano <br>ulicę i cały dzień można było widzieć, jak <br>magistraccy robotnicy wozili taczkami piasek i kamienie i układali <br>bruk. <br><br>Dawniej nie zwróciłabym pewnie na to uwagi. Teraz jednak stawałam <br>ciągle przy oknie i przyglądałam się im z bijącym <br>sercem. <br><br> Szczególnie podobał mi się jeden, wysoki, <br>szczupły i blady, o czarnych, posępnych oczach i twardym, <br>wyniosłym wyrazie twarzy. Pracował z jakąś pogardliwą <br>niedbałością, zatrzymując się co chwila i zapalając <br>papierosa, jak gdyby chciał powiedzieć, że zajmuje się <br>tym tylko tak, między innymi, a właściwie ma coś <br>zupełnie innego i daleko ważniejszego do roboty... <br><br>Zauważyłam także wkrótce, że i inni nie trudzili <br>się