Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
On i gospodarz.
Szczegółowo? Rozumiem. No, to Diego powiedział: - Dolores, chodź, spojrzymy na gwiazdy i - spać ! - Gwiazd nie było, księżyc za to wychylał się zza jakiejś góry, więc postaliśmy trochę i wnet poszliśmy ze świecą do izby, w której nam gospodarz kazał nocować. Wszędzie leżeli już nieznajomi mężczyźni, tylko dwa posłania w rogu były nie zajęte. Ale nikt jeszcze nie spał.
Mówili coś półgłosem po baskijsku. Do nas żaden się nie odezwał.
Umilkli, kiedyśmy weszli, o nic nas nie pytali, ani skąd, ani po co jedziemy, ani kto jesteśmy. My też nie wiedzieliśmy, kim są oni. - To lepiej - mruknął Diego, a
On i gospodarz.<br>Szczegółowo? Rozumiem. No, to Diego powiedział: - Dolores, chodź, spojrzymy na gwiazdy i - spać ! - Gwiazd nie było, księżyc za to wychylał się zza jakiejś góry, więc postaliśmy trochę i wnet poszliśmy ze świecą do izby, w której nam gospodarz kazał nocować. Wszędzie leżeli już nieznajomi mężczyźni, tylko dwa posłania w rogu były nie zajęte. Ale nikt jeszcze nie spał.<br>Mówili coś półgłosem po baskijsku. Do nas żaden się nie odezwał.<br>Umilkli, kiedyśmy weszli, o nic nas nie pytali, ani skąd, ani po co jedziemy, ani kto jesteśmy. My też nie wiedzieliśmy, kim są oni. - To lepiej - mruknął Diego, a
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego