swe dzieło. Dał się pochwycić tołpawie jak durny młodzik, bo dawno już nie walczył. Tym razem umknął śmierci o włos.<br>Dopiero teraz poczuł kłucie w łydce. Pochylił się. Jednym szarpnięciem wyrwał kawałek gałązki, który wrósł już w jego ciało. Podniósł pięść do oczu. Na dłoni, wilgotnej od krwi człowieka i posoki potwora, leżał suchy jak wiór patyczek, który na oczach Dorona rozkruszył się i rozpadł.<br>Mężczyzna kucnął.<br>- Dzięki ci, siostrzyczko, dzięki...<br>Pogładził martwe gałązki palcami, ustami dotknął zeschłych listków. Wreszcie, oddawszy cześć swej wybawicielce, podniósł się, wyprostował. Chwilę jeszcze patrzył na cielsko tołpawy, w końcu chwycił tobołek, <orig>karoggę</> i ruszył dalej