Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
porwać, nim się zestarzeję.
Uściskałem dzieci i skłoniłem się pani Watanabe. To samo państwu Iwasaki. Zamiotłem jeszcze raz pokoje i oddałem klucz. Koniec.
Kupiłem drobiazgi za resztę jenów i powróciłem do Yokosuka. Zostawały już ostatnie godziny. Po drodze ostrzygłem się na pałę. Wiedziałem, że włosy odrosną, nim zobaczę Krystynę. W pośpiechu zatankowałem kilka litrów nafty do okrętowej lampy, podrzuciłem na "Gypsee" - jacht o zabawnej nazwie - oba akumulatory dla uzupełnienia ładowania, bo próby uruchomienia Atomic-4 musiały zdrowo je zrujnować. Pakowałem, klarowałem. Bezradny wobec zalegającej ciasno wnętrze masy ładunku. Wzdrygając się przed czekającym wciąż na załadowanie prowiantem.
Rosemary już ciągnie mnie na
porwać, nim się zestarzeję.<br> Uściskałem dzieci i skłoniłem się pani Watanabe. To samo państwu Iwasaki. Zamiotłem jeszcze raz pokoje i oddałem klucz. Koniec.<br> Kupiłem drobiazgi za resztę jenów i powróciłem do Yokosuka. Zostawały już ostatnie godziny. Po drodze ostrzygłem się na pałę. Wiedziałem, że włosy odrosną, nim zobaczę Krystynę. W pośpiechu zatankowałem kilka litrów nafty do okrętowej lampy, podrzuciłem na "Gypsee" - jacht o zabawnej nazwie - oba akumulatory dla uzupełnienia ładowania, bo próby uruchomienia Atomic-4 musiały zdrowo je zrujnować. Pakowałem, klarowałem. Bezradny wobec zalegającej ciasno wnętrze masy ładunku. Wzdrygając się przed czekającym wciąż na załadowanie prowiantem.<br> Rosemary już ciągnie mnie na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego