Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
posprzątać. Mówię mu, żeby zostawił, a on na to, że nie ma mowy, że tam straszy, ja sobie pójdę, a on zostanie sam na sam z wrednym profesorem. Tak powiedział. Mówię mu, że nikogo tam nie ma, ale nie chciał w ogóle słuchać. Przeląkł się czegoś, więc jestem dzisiaj. A posprzątać trzeba. Wie pan, jacy ci studenci teraz. Wczoraj na przykład znalazłam butelkę po winie. Takie czasy...
- Pustą?
- Pewnie, że pustą. A jakże! I jeszcze rozsypany cukier pod ławką. Takie marnotrawstwo - żachnęła się pani Wandzia. - Oj, nerwowy ten Rybek i dziwaczeje na starość. Zróbcie coś z nim - krzyknęła na odchodnym.
Pani
posprzątać. Mówię mu, żeby zostawił, a on na to, że nie ma mowy, że tam straszy, ja sobie pójdę, a on zostanie sam na sam z wrednym profesorem. Tak powiedział. Mówię mu, że nikogo tam nie ma, ale nie chciał w ogóle słuchać. Przeląkł się czegoś, więc jestem dzisiaj. A posprzątać trzeba. Wie pan, jacy ci studenci teraz. Wczoraj na przykład znalazłam butelkę po winie. Takie czasy...<br>- Pustą?<br>- Pewnie, że pustą. A jakże! I jeszcze rozsypany cukier pod ławką. Takie marnotrawstwo - żachnęła się pani Wandzia. - Oj, nerwowy ten Rybek i dziwaczeje na starość. Zróbcie coś z nim - krzyknęła na odchodnym.<br>Pani
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego