winy kazało mu się bać Synaja. Czuł, że dzieje się coś niezwykłego, że istnieje coś wspólnego między nim i Adamem a hrabiną Zamieszyńską i baronem Humaniewskim.<br>Tak się szczęśliwie złożyło, że już nie miał czasu na rozmowę z baronem; to go Synaj zawołał, to goście zapukali, to znów naczynie musiał posprzątać. Ale wzrok Humaniewskiego dosięgał go w każdym punkcie sali - czuł go na swej twarzy, na karku, nawet na plecach, nie mógł się go pozbyć - był jak natrętny promień latarki, co oślepia oczy przywykłe do mroku. Wreszcie widząc, że baron kończy jeść leguminę, zbliżył się do niego i z przesadną śmiałością