Wybiegłam do latryny, nikt nie pilnował. Przysunęłam się do parkanu, nikt nie patrzył. Wspięłam się najszybciej, jak mogłam, nikt nie strzelał. Przetoczyłam się na drugą stronę i dogoniłam przejeżdżającą furę. Woźnica nawet się nie obejrzał.<br><br>Nikomu w bunkrze o mojej przygodzie nie mówiłam. Następnego rana jak zwykle zmyłam naczynia i posprzątałam, a kiedy wszyscy zasnęli, uchyliłam klapę. Potrzebowałam powietrza. I życia, które się budziło co rano. Potok rozmawiał z sosnami, ptaki się targowały. Znałam dobrze te głosy z czasów, gdy przyjeżdżaliśmy tu z ojcem i z matką. Dawno, dawno temu, kiedy chodziliśmy po ziemi jak ludzie. Las pozostał taki sam i