Syn w Krakowie. Flora jedzie gdzieś... Wsiada, wysiada, idzie... Mój Boże, biedna ta Flora... I westchnienie. Ostatni raz modlę się przed tym oknem. Kiedy przyjedzie Flora, każe mi pójść do łóżka. W tym pokoju, w tym jej pokoju, którego nie lubię. Przyszłam do swojego pokoju, w którym już wszystko jest posprzątane, jakbym nigdy już więcej nie miała tu zamieszkać. Wszystko już jest zamknięte...<br> <page nr=23><br> Westchnienie... i Boże Boże i chmura na niebie. Wiatr delikatnie porusza gałęziami, oddalony szum samochodów. I krzyki sąsiada na podwórzu, bo znów przyjechała nowa ciężarówka, zapobiegliwe krzyki sąsiada. Jakże mówić możemy o bliskości? Te nasze samotności są samotne