Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
wraz z owocami do sporych papierowych toreb, które ułożono na wszelki wypadek na stoliku przy drzwiach kantyny, i porywaliśmy je niecierpliwie, chcąc wreszcie znaleźć się znów w autobusie i ruszyć w drogę,
a czekał na nas przed tym domem, do którego zdążyliśmy się już przyzwyczaić i którego sylwetkę rozpoznalibyśmy nawet pośród mroku, i zajmowaliśmy kolejno miejsca, najpierw pan Hadała, później inni koledzy, a na samym końcu my trzej, Albin, Felek i ja, oczywiście na szerokim tylnym siedzeniu, choć doskonale wiedzieliśmy, że wytrzęsie nas tam wprost nieludzko, ale lubiliśmy to oddzielenie od innych, pozwalające na swobodne zachowanie się: mogliśmy robić, co nam
wraz z owocami do sporych papierowych toreb, które ułożono na wszelki wypadek na stoliku przy drzwiach kantyny, i porywaliśmy je niecierpliwie, chcąc wreszcie znaleźć się znów w autobusie i ruszyć w drogę,<br>a czekał na nas przed tym domem, do którego zdążyliśmy się już przyzwyczaić i którego sylwetkę rozpoznalibyśmy nawet pośród mroku, i zajmowaliśmy kolejno miejsca, najpierw pan Hadała, później inni koledzy, a na samym końcu my trzej, Albin, Felek i ja, oczywiście na szerokim tylnym siedzeniu, choć doskonale wiedzieliśmy, że wytrzęsie nas tam wprost nieludzko, ale lubiliśmy to oddzielenie od innych, pozwalające na swobodne zachowanie się: mogliśmy robić, co nam
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego