żałośni "dzicy", z zachwytem odkrywają, że ich ekspresyjna frustracja zostaje podniesiona do rangi sztuki. Udzielają wywiadów, załapują się na stypendia. <br>Wszyscy dostali pierdolca: nikt nie chce wyjść z wprawy, nikt nie chce zagubić swojej szlachetnej nienawiści i pasji z czasów stanu wojennego, więc gdy pada komuna, jedni idą do obozu postępu, a drudzy do konserwy. I dalej - napierdzielać się wzajemnie. Bardzo wielu wierzy, że tak właśnie trzeba. Ich ideowości nie łagodzą jeszcze łupy, które w zależności od wyników kolejnych wyborów mogą dzielić między siebie, jak wilczki, które oddalają się nieco od stada i ogryzają kość. <br>Pewnie tak musi być. Czyż nie