każdy to dżygit, tak ich nazywał, jak dawnych rycerzy stepowych, jeźdźców niezrównanych, którzy wroga chwytali na arkan. Pokazywał ich fotografie, trzech skośnookich chłopców: Dżambuł, Muchtar, Achat, dwaj bardzo poważni piechurzy, tylko Muchtar - czołgista uśmiechał się szeroko. Byli gdzieś daleko, w ogniu, w każdej chwili groziła im śmierć. Allach w nieznane posyłał swoich wojowników.<br>- Podobno Niemcy podchodzą pod Moskwę - powiedział Stach.<br>- Moskwy nie dostaną - odparł <orig>aksakał</>. - Tam walczą nasze kazachskie i kirgiskie bataliony. Najwaleczniejsi z walecznych. Wróg zęby sobie połamie i będzie zmykać do nory, aż się kurzy, jak lis przed orłem stepowym.<br><orig>Aksakał</> losy wojny uważał za przesądzone. Stach nie mógł