to święto, i ci, co nie. Ben i ZoĄla im grali. Ben nie zawsze trafiał smyczkiem (tamta przerwa w getcie i obozach za długo trwała), więc pomagał sobie palcami jak na gitarze, a ZoĄla, gdy coś nie wychodziło na fortepianie, to dogrywała na białej peruwiańskiej piszczałce. Przyjeżdżał i Achim. Ben posyłał mu bilet, choć Achim sam z łatwością mógł go sobie kupić. Miał już kilka sklepów z muzyką, klasyczną i rozrywkową, mówił po angielsku i czytał "Wall Street Journal". Jego ojczym umarł na serce, a brat wyprowadził się do Berlina, ale Achim nie wrócił do swego prawdziwego nazwiska. Wolał być Niemcem