przy jednym stole siedział nie będzie. Nigdy więcej już tam na wigilię nie poszliśmy.<br>Stosunki się rozluźniły, ku wielkiemu mojemu żalowi, bo uwielbiałam słuchać ich rozmów. Wiedziały, co działo się w promieniu kilku kilometrów i komentowały wszystko wyczerpująco i solennie. Potem, kiedy babcia przestała w ogóle wychodzić poza obręb ogrodu, posyłała mnie do miasta po drobne sprawunki, ale przede wszystkim po to, żebym zdała relację, co widziałam po drodze. Miałam patrzeć i zapamiętać, a potem wszystko dokładnie opowiedzieć. Odpytywała mnie po powrocie, co kwitnie w ogródkach, czy zza płotów szczekały na mnie psy, jak przyjęła mnie pani na poczcie, co powiedziała