popatrzyłem, aż serce mi się krajało, że takie duże i że jeszcze się mogą zmarnować, i że można na nich nie zarobić ani grosza. No więc wychodziłem, jak tylko wstawało słońce, z naszego baraku i siedziałem tam na tych łąkach, jakich nikt nie widział, chyba aż do samego wieczora. A potem wracałem do baraku, ale już po ścierniskach. I jak okiem sięgnąć na łąkach znać było każdy mój ruch kosą. Dobrze było wracać i oglądać, i dziwić się, że tak wolno poruszając kosą, od wschodu do zachodu słońca, człowiek tyle zdąży wykonać ruchów. Bo tam, na tych olbrzymich pofałdowanych terenach, jakoś