drzew. <br>Dokoła widział wieże i konstrukcje Tees. Był wczesny <br>poranek, powietrze jeszcze chłodne, połowa nieba była <br>błękitna i czysta, drugą przesłaniała brunatna <br>chmura. Powlekała kraj w stronie, gdzie na horyzoncie leżało <br>pasmo skaliste z najwyższym wierzchołkiem Suhmi.<br><br>Ponury obłok położył się nisko, rozlany po ziemi, <br>a zarazem wysyłał pod niebo potężne kolumny, które <br>pęczniały i pochłaniały światło.<br><br> Budynek trząsł się i chwiał, grożąc <br>rozsypaniem się w każdej chwili. Awaru pobiegł wzdłuż <br>krawędzi dachu, odszukał schody i w jednej chwili znalazł <br>się na dole pośrodku szerokiej drogi, z twardą ziemią <br>pod stopami. Ale tym razem i ziemia, targana wstrząsami, nie <br>mogła dać