podwórko wyłuskano nas z okryć. Miałyśmy najpierw coś zjeść. Panna Elmira przyniosła już czekoladę, a dla cioteczki nawet butelkę wina, na co my, dzieci, znając dokładnie sposób życia cioci, obwieściłyśmy, że cioteczka wina nie pija nigdy. Ale tego wina ciocia musiała się napić, ponieważ mama dosłała je "ekspresowo" a ciocia potrzebowała szczególnego wzmocnienia na ten dzień. Nie tracąc czasu zabrała się natychmiast do załatwiania swoich spraw: my miałyśmy załatwiać nasze obstalunki wraz ze służącym Adolfem Neidenbergiem, który nie potrafił wymówić "r", i pod opieką panny Elmiry Mittmann, a jeśli spotkamy się z ciocią, miałyśmy nie słuchać co mówi ani co kupuje