nie zważając na gwar, zawodził sam sobie, rytm akompaniamentu brzmiał nieskładnie, może się nawet nie słyszeli, trwał improwizowany koncert zgodny z nastrojem nocy weselnej.<br>Istvan kroczył obok starego fabrykanta.<br>- Grace będzie szczęśliwa - powiedział Terey półgłosem, jakby sam siebie chciał o tym upewnić.<br>Hindus, niższy, położył mu dłoń na ramieniu zabawnie poufnym gestem i poprawił:<br>- Będzie bogata, i to bardzo bogata. Nasze rodziny mogą więcej niż u was ministrowie... Ale Grace musi urodzić mu syna.<br>Słupy niskiego światła raziły źrenice. Obok czarnych spodni smokingowych europejskich gości, białe, wąziutkie i zmięte spodenki służby, ich dhoti niedbale okręcone na biodrach i wypuszczone na wierzch