zatrute miazmatami febry, brak dobrej i świeżej wady, psujące się nierzadko pokarmy - wszystko to przerzedzało szeregi batalionu z gorszą od murzyńskiej zjadliwością. Były dni, że najtęźsi zaledwie trzymali się na nogach.<br>Rozpacz i zniechęcenie zaczęły się wkradać w serca żołnierskie. Twarze widziało się, jedna w drugą, ponure, jakby jakąś śmiertelną powleczone wilgocią...<br>Oczy szklistością zachodziły pełną grozy..., Na postojach, bywało, skupiali się żołnierze w gromadki, szeptający, gwarzący posępnie, wśród westchnień pobożnych, a częściej i klątwy okropnej - Zgadał się tak jednego razu Derkacz z trzema kamratami.<br>- Hej, jak se człowiek pomyśli, że tyli tylośny szmat świata od swojego, od domu.., miły Boże