literatury polskiej drogą sugerowania, że i w tej dziedzinie istnieją afery, przewały i mataczenia, że i w mętnych wodach światów przedstawionych grasują stojące ponad prawem rekiny, że i tu obraca się kasą, której szary człowiek na oczy nie widział, jest przeto próbą zasługującą na najwyższą uwagę, ma bowiem szanse realnego powodzenia. Ściśle rzecz biorąc, miałaby szansę realnego powodzenia, gdyby sprawami tymi nie zajmował się prawie wyłącznie Łukasz Gołębiewski na łamach "Rzeczpospolitej". W 226 numerze tej gazety autor ów kolejny raz z właściwą sobie poczciwością i nieśmiałością próbuje zaglądać wydawcom i autorom do kieszeni, jak dziecko wierzy w groszowe, z palca wyssane