perorował. Głównie do mnie. Pijany nie był, ale oczywiście alkohol robił swoje.<br>- Ja - powiadał - jeżeli sobie żartuję, wcale nie znaczy, żebym nie szanował Kościoła. Bardzo mi z nim dobrze. Jak już panu wspomniałem, jestem nawet jego sługą. W tym <page nr=208> charakterze odbywam wspaniałe podróże z ramienia pewnego bardzo starożytnego rycerskiego zakonu, powołanego do życia przez Kościół w czasach wojen krzyżowych. Z różnych stron świata napływają do niego zgłoszenia, zaopatrzone w jak najpochłebniejsze opinie ordynariuszy. Jeżdżę ja więc i sprawdzam na miejscu rodzinne i, by się tak wyrazić, towarzyskie kwalifikacje kandydatów, co jest rzeczą wysoce wskazaną, ponieważ należąc do zakonu, należy się również do papieskiego