Wrócił. Wojskowa przysięga, łącznikowanie mężowi, porucznikowi o dumnym pseudonimie "Korab". Zabrakło rodziców, nie było możliwości wyjazdu z dzieckiem na wieś. Majątek rodzinny odcięła granica Wartegau. Specyficzny urok wsi objawił się dopiero w Maleniu. Szeleszczące bibułą sztuczne róże na krowiej szyi, rytmiczne uderzenia bębna, popiskiwanie skrzypek, barwny tłum stłoczony za kroczącą powoli Manią, wszystko to kazało zadumać się nad sobą, znikłymi jak liście najbliższymi, nawet nad legendą Szeptyc.<br>Po wczesnym obiedzie kareta, ustrojona w białe wstążki i zaprzężona w wyświecone siwki, ruszyła do Wólki. Mania pojedzie do ślubu z rodzinnej chaty. Do stołu usługiwała Marysia Burak. Powieki aż spuchły jej od płaczu