ten "mój". W zimie oba dzwonki rozlegały się w mroku i dopiero podczas trzęsącej jazdy na wozie z bańkami mleka, którym zabierałem się na stację w Forgonie, zaczynało szarzeć. Ojciec, nieprzejednany pedagog - demokrata, szczególnie dbał o to, żebym, jak powiadał, "nie rżnął panicza" i nie pozwalał podwozić mnie bryczką, czy powozem, nie mówiąc już o samochodzie. Krótka podróż pociągiem do miasta była jeszcze mniej atrakcyjna, niż - wozem na stację. Dla dojeżdżających do Bydgoszczy uczniów przeznaczone były specjalne przedziały. Panowała tam przemoc starszych nad maluchami. Szturchańce, robienie "koca" z własnego palta ofiary i "syfona" z jego nosa oraz inne przykre sposoby egzekwowania