ufnie uśmiechające się do drugiego człowieka dziecię Boże... Dlaczego takiej ewentualności nie przyjąć?... A zatem... wiedziałem, że nie mogę wyjawić swoich niejasnych wątpliwości, które intuicyjnie zjawiały się w kontaktach z panią Verą, zwłaszcza wtedy, kiedy tłumaczyła w jakichś francusko-polskich rozmowach. "Wydała mi się kimś osobliwym, kimś - kto pod skromną, powściągliwą dyskrecją, jakąś cichością - coś ukrywa. Przypomniało mi się parę chwil, kiedy próbowała rozpocząć ze mną jakąś rozmowę o literaturze albo... już nie pamiętam..." Coś tam ukrywało się, jakieś<br> <page nr=236><br> skryte życie, skryte, niezrealizowane ambicje... "To ona mi przyniosła Swedenborga, to ona jest początkiem wszystkiego". To ona jest tym kobiecym aniołem - pomyślałem