teraz drogę powoli i ociężale <page nr=272>.<br> Rewelacje chłopców wzbudziły w niej myśli, z którymi nie mogła sobie dać rady. <br>Doktor... było nie do wiary, że to właśnie on, człowiek zimny i surowy, do którego <br>bała się zwrócić jego rodzona córka, postąpił w taki sposób! Brzmiały jej w <br>uszach entuzjastyczne okrzyki Julka, powściągliwe, ale pełne szacunku słowa <br>Mariana. Twarze im jaśniały, w oczach błyszczało coś takiego, jak wtedy na szosie, <br>kiedy Zenek ocalił dziecko. Pestka również czuła podziw dla ojca Uli, ale z <br>tym podziwem splątał się rozjątrzony na nowo żal do matki. Że to nie ona okazała <br>Zenkowi zaufanie, nie ona wywołała