Chwilę wzajem patrzyli w swe światy,<br>Aż ona się z królewskiej wymknęła komnaty,<br>Nieśmiało więc powłócząc swe zielone szaty.<br><br>Król słyszał, jak radośnie w dół biegła po schodach,<br>I jak potem się w nocnych pogrążyła chłodach,<br>I jak potem szumiała w królewskich ogrodach.<br>Ponad brzegami</><br><br><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>DON KICHOT</><br><br>W jednym z pozagrobowych parków, uroczyście<br>Zamiecionym skrzydłami bezsennych aniołów,<br>W cieniu drzew, co po ziemskich dziedziczą swe liście<br>Pożółkłe i zbyteczne - z duszą, niby ołów,<br>Ciężką, chociaż pozbytą życia nędz i lichot,<br>Na ławie marmurowej wysmukły Don Kichot<br>Siedzi, dumając nad tym, że dumać nie warto, <br>I pośmiertnym spojrzeniem, co nie sięga dalej