w mysich płaszczykach, które goniąc się po schodach w sieni, co kilka chwil wybiegały do ogrodu, a potem wracały zgrzane, z białym obłoczkiem wokół twarzy: "Mutti, nam jest gorąco". "Ale! - odpowiadała ze zniecierpliwieniem. - To po co biegacie, macie siedzieć na dole, w pralni, możecie przecież bawić się wełną. Albo lepiej pozamiatajcie korytarz". Lecz one nie chciały o tym słyszeć. Wciąż podbiegały do ogrodzenia z prętów i wołały do dzieci idących obok wózków zapchanych pościelą: "Gerda, Fritz, już idziecie?", po czym dodawały z dumą: "My też zaraz pójdziemy" - i kręciły się po podwórku, rzucając śnieżkami w burego kota pani Peltz, który nie