środku. Stara dwudrzwiowa winda z prychaniem uniosła go powoli na samą górę. Na korytarzu Bocian, w śmiesznych kapciach-pieskach, kompletnie niepasujących do przyciężkawej postury poety, odebrał prezent, wskazał na usta: - Tu chyba oberwałeś czymś twardym - i poprowadził do mieszkania.<br>Mała klitka, kawalerka z ciemną kuchnią i łazienką, dawno nieremontowana, z pożółkłą tapetą. W pokoju duży jamnik, podróbka soniaka, półki z książkami i maszyna do pisania - masywna kolubryna na prąd. Zygmunt zerknął na wkręconą kartkę z niedokończonym wierszem. Na stole puste opakowanie po dziurawcu, kamele od ruskich i nitrazepam. Nic szczególnego, typowe umeblowanie piszącego kawalera przed trzydziestką. Bocian miał zamiar kupić komputer