I gdy tej ironii zabraknie, gdy wszystko się rozpadnie, to cóż pozostanie? Kupka żałosnych szmatek. Szmatek niespecjalnie z sobą współgrających. Połyskliwa tandeta grubo lakierowanego czerwonego tworzywa gryzie się ze szlachetnością stuprocentowej wełny w dyskretny wzorek. Dżins, noszący obok śladów przetarcia także pozostałości niedopranego brudu, zestawiony z miękkim atłasem. Koronki lekko pożółkłe, ale tym nobliwiej wyglądające, obok krzykliwie różowego sztruksu. Futerko z cholewki kurewskich botków obok fragmentu torebki wyszywanej brązowawozłotymi nićmi. Nic tu z niczym nie współgra. A wszystkie kawałki małe, że tylko łatki niewielkie można z nich zrobić, nic więcej. <br>Jak pozbieram to, jak połączę, czym zszyję, gdy zabraknie ironii? Odziany