Typ tekstu: Książka
Autor: Grochowiak Stanisław
Tytuł: Seans
Rok: 1997
azyl, ale żadnej trzeciej możliwości nie miałem. Mama spała jeszcze, więc otworzył mi w pidżamie Maciej D. Im sławniejszy człowiek, tym śmieszniej prezentuje się wyciągnięty z wyra, rozczochrany, z zaropiałymi, szczurzymi oczkami - mnie wszakże nie było do śmiechu.
Postawiłem walizkę w przedpokoju i w krótkich słowach zawarłem ciężką jak ona prawdę. Powiedział coś w stylu, że to smutne albo że przykre, a potem staliśmy dłuższy czas naprzeciw siebie, w milczeniu zjadając naszą żabę, bo naprawdę trudno wycenić, który którego bardziej nie lubi. Na to zjawiła się moja mama: rzut oka na mnie, walizkę, Maćka D., złożyła puzzle, podeszła do mnie zwyczajnie, na
azyl, ale żadnej trzeciej możliwości nie miałem. Mama spała jeszcze, więc otworzył mi w pidżamie Maciej D. Im sławniejszy człowiek, tym śmieszniej prezentuje się wyciągnięty z wyra, rozczochrany, z zaropiałymi, szczurzymi oczkami - mnie wszakże nie było do śmiechu. <br>Postawiłem walizkę w przedpokoju i w krótkich słowach zawarłem ciężką jak ona prawdę. Powiedział coś w stylu, że to smutne albo że przykre, a potem staliśmy dłuższy czas naprzeciw siebie, w milczeniu zjadając naszą żabę, bo naprawdę trudno wycenić, który którego bardziej nie lubi. Na to zjawiła się moja mama: rzut oka na mnie, walizkę, Maćka D., złożyła puzzle, podeszła do mnie zwyczajnie, na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego