się, że wobec takich sytuacji czytelnik wybiera wersję najbardziej, według niego, przekonującą. Moim zdaniem, rzadko się w rzeczywistości takich wyborów dokonuje. Myślę, że raczej przyjmuje się równorzędność przedstawianych wydarzeń. Tego rodzaju sytuacje chętnie nazwałabym, znów nawiązując do terminu fizyków - "sumą po historiach". Autor tego określenia, Richard Feynman, odniósł je do prawidłowości, że w świecie kwantów, inaczej niż w mechanice klasycznej, cząstce nie przypisuje się jednej trajektorii w czasoprzestrzeni, ale uznaje się, że cząstka wędruje od punktu A do punktu B po wszystkich możliwych drogach, z tym, że każdej z nich można przypisać pewne prawdopodobieństwo. Trudno to sobie wyobrazić, ale na pociechę