zająca. Nigdy nie jadłam czegoś tak dobrego. Ja bałam się rozpalać ogień, a oni gotowali, niczego się nie bali. Czy mogę z wami zostać? - spytałam. A masz broń? - spytał mężczyzna, który mnie przyprowadził. Nie, ale mam to... Podałam mu ostatnią złotą monetę. Wziął, ale rozłożył ręce. U nas, widzisz, takie prawo, że nie bierzemy nikogo bez broni... Ale pozwolili mi zostać na noc przy ogniu. Gdy wszyscy w namiotach posnęli, podeszłam do jednego z wozów. Znalazłam tam wełnianą chustę, kamasze, surowe kartofle i bochenek chleba. Kamasze - od różnych par, ale lewy i prawy - uratowały mi tej zimy życie.<br><br>Tygodniami chodziłam po lasach