ludzi, którzy z nami mieszkali.<br><br>Miejsce miałyśmy umówione u Kalinca, w Skobełce, po drugiej stronie rzeki. Kupowaliśmy u niego dawniej mleko, masło i jajka, tańsze i świeższe niż w sklepie. Weszłyśmy między sitowie, w wodę, a mama mi powtarzała, pamiętaj, idziemy na drugą stronę, potem w lewo, a potem w prawo. Mamusiu, przecież ja dobrze wiem, jak się idzie do Kalinca, byłam tam wiele razy. Nagle rozległy się strzały. Zawróciłyśmy w sitowie. Gdy strzały ucichły, ruszyłyśmy znowu, ale znowu zaczęto strzelać i musiałyśmy zostać w sitowiu. Rano strzelanina jeszcze bardziej się nasiliła i wybuchły w getcie pożary. Słyszałyśmy krzyk i widziałyśmy