dziś prawie niczym, już dwa lata mija jak żadne moje pismo na nic się nie zdało; nie ustawam, zbieram, notuję, piszę, układam, ale mi się nie udaje nic wydać. Przy tym zdaje mi się, że mój talent osłabł, a przynajmniej gust stępiał, zapał ostygł. Może to być, żem zepsuta najprzód prędkim drukowaniem tego wszystkiego, com pisała, potem pochwałami otaczających, tą czcią całego prawie kraju, która tak była słodką i tak życie zdobiła… tu prawdziwie człowiek wrócił do swojej realnej wartości, piórka zupełnie oskubane. Przecież żal czasem tego znaczenia, żal stokroć więcej niż salonów, powozów, panny służącej, lokaja i tysiąca innych