nabrał otuchy. <br>- Pan najwidoczniej stoi na czatach - powiedział szeptem - ja naturalnie rozumiem, że pan nie może nas wypuścić, bobyśmy pana wydali w ręce policji, ale ja sam nie wiem, co pan ma z nami zrobić. <br>- Jazda naprzód - rozkazał osobnik. <br>Więc wzięli się za ręce i poszli naprzód bardzo prędko, tak prędko, że jegomość z rewolwerem ledwo mógł za nimi nadążyć. Bo Jaś właśnie już wiedział, co zrobić. Wprowadził całą trójkę w tak głęboki mrok lasku, który w miasteczku odgrywał rolę ogrodu publicznego, że złodziej, aby ich nie stracić z oczu, musiał mu położyć rękę na ramieniu. Wtedy Jaś przyłożył usta do