Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
zadzwonił bezpośrednio do szefa personelu Hacjendy.
- Jeszcze nie wrócił - odparł tamten.
- Wyjechał? Kiedy i dokąd?
- Do miasta chyba, no bo gdzie indziej mógłby pojechać? Wczoraj wieczorem. Tak. Ciemno już było. Widocznie zabalował.
- Telefon mu nie odpowiada.
- Sugeruje pan, żeby posłać kogoś za nim?
- Sam pan najlepiej wie, jakie tam macie procedury. Proszę tylko pingnąć do mnie, gdy coś się pokaże.
- "Coś", hę? Okay, proszę bardzo.
Pół godziny później zadzwonił do Hunta Fortzhauser, z kolejnymi narzekaniami na Vassone: że niby zamęczają go z "Curtwaitera", bo pani doktor znowu nie raczyła się pokazać, telefon sobie wyłączyła i buja gdzieś w obłokach. Ta nagła
zadzwonił bezpośrednio do szefa personelu Hacjendy. <br>- Jeszcze nie wrócił - odparł tamten. <br>- Wyjechał? Kiedy i dokąd?<br>- Do miasta chyba, no bo gdzie indziej mógłby pojechać? Wczoraj wieczorem. Tak. Ciemno już było. Widocznie zabalował. <br>- Telefon mu nie odpowiada. <br>- Sugeruje pan, żeby posłać kogoś za nim? <br>- Sam pan najlepiej wie, jakie tam macie procedury. Proszę tylko pingnąć do mnie, gdy coś się pokaże. <br>- "Coś", hę? Okay, proszę bardzo. <br>Pół godziny później zadzwonił do Hunta Fortzhauser, z kolejnymi narzekaniami na Vassone: że niby zamęczają go z "Curtwaitera", bo pani doktor znowu nie raczyła się pokazać, telefon sobie wyłączyła i buja gdzieś w obłokach. Ta nagła
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego