kojarzyła mi się wtedy z dewocją, bezmyślnym odmawianiem pacierza i chodzeniem w każdą niedzielę do kościoła. W tamtym czasie miałam ogromne poczucie bezsensu i braku jakiegokolwiek celu w życiu - wspomina Aleksandra. - Ludzie, których poznałam na konferencji, mieli ten cel. Byli cierpliwi, uprzejmi i pełni miłości w stosunku do drugiego człowieka, promieniowali wewnętrzną radością, zadowoleniem i spokojem. Ja nigdy nie potrafiłam się zdobyć na takie uczucia, a moje zainteresowania skupiały się jedynie wokół mojej osoby. Chciałam czuć to samo, co oni, ale nie wiedziałam, co robić. Wtedy usłyszałam, że wystarczy zmówić odpowiednią modlitwę. Modląc się poprosiłam Boga o to, by zatroszczył się