szkoły samotnie, bo tylko ona mieszkała daleko, za rzeczką. Już gwiazdy świeciły na ciemnym niebie, nie widać było dymu, unoszącego się z kominów chałup, lecz tylko nikłe światełka lamp naftowych w oknach. Miała właśnie skręcić w prawo, na mostek drewniany, gdy doznała widzenia. Pojawił się przed nią Pan Jezus, bardzo promienny i piękny, trzymający w ramionach białego baranka. Padła na kolana w głęboki śnieg. Nie czuła zimna, lecz tylko ogarniającą całe ciało niemoc radości i oddania. Pan Jezus powiedział do niej kilka słów, wyrażając się cicho, niemal szeptem, lecz zrozumiała, że nie powinna przechodzić przez mostek, ale iść dalej wzdłuż rzeki