aby mógł poznać dziwną właściwość miejscowych kilometrów: są one podobno o wiele cieńsze od naszych, ale za to dłuższe.<br>- No, dobrze chociaż, że nie głębokie to błoto - mruknął. - Będzie do kostek? - zagadnął Mikołaja.<br>- <orig>Chaljera</> <orig>jeho</> <orig>znaje</> - odrzekł, jak zwykle niezdecydowanie nasz przewodnik. - Może i będzie, a może i nie będzie, proszę pana kapitana. Jak my w lecie chodzili z panem pułkownikiem, to też było różnie, ale do pasa tak tylko na <orig>otnohach</>, koło <orig>rieczki</>. A teraz musi być dobrze iść: zmarznięte jeszcze - nie przerwiesz się.<br><br>Ruszyliśmy. Przodem Jakub, za nim pułkownik na swoich cienkich jak u bociana nogach, potem ja z asekuracją